Na świątecznej choince są koronkowe bombki

2022-12-24 14:51:14(ost. akt: 2022-12-24 14:59:55)
Lidia i Iwona Bral w emanującym świętami domu

Lidia i Iwona Bral w emanującym świętami domu

Autor zdjęcia: Stanisław R. Ulatowski

Aby obejrzeć wyjątkowej urody ręcznie robione koronki, nie trzeba jechać do osławionego Koniakowa. Takie precyzyjne dzieła sztuki wykonane na czółenku i zwane frywolitkami robią od wielu lat Lidia i Iwona Bral, mieszkanki Nowego Miasta Lubawskiego.
Nazywają je „nowomiejskimi koronczarkami”, bowiem prawie żaden festyn, wystawa rękodzieła czy inna okazjonalna ekspozycja nie obędzie się bez ich udziału. Zazwyczaj ich stoisko zasłane jest przeróżnymi cudeńkami wyczarowanymi przy pomocy czółenka i nici. Nie byłoby jednak pięknych frywolitek bez artystycznego talentu pań Lidii i Iwony.
Seniorka, Lidia Bral, 43 lata przepracowała w nowomiejskim banku. Wspomina, że ani w powojennym dziciństwie, ani w latach, kiedy piastowała odpowiedzialne stanowisko głównej księgowej w banku, do głowy nie przychodziły marzenia o zajęciu, jakim były robótki ręczne. Jednak kiedy doczekała się zasłużonej emerytury, w 1999 roku, znalazło się więcej wolnego czasu i było więcej chęci na bardziej przyjemne zajęcia.
— Często z córką Iwoną spacerowałyśmy po naszym Nowym Mieście. Kiedyś przechodząc obok gablot dawnego Nowomiejskiego Domy Kultury, zauważyłam plakat zapraszający na zajęcia warsztatowe supłania frywolitek. Momentalnie zdecydowałyśmy, że jest to coś dla nas i zaczęłyśmy chodzić na zajęcia, prowadzone przez panią Bronisławę, która na frywolitkach znała się jak mało kto. Wiedziałam, że podołanie tej profesji będzie nie lada wyzwaniem, ale nie dałyśmy za wygraną i wspólnie z córką na zajęciach poznawałyśmy frywolitkowe tajniki – wspomina Lidia Bral.
Pomimo dość zawiłej „technologii” wykonywania koronek, seniorka bardzo szybko opanowała pracę z czółenkiem i przędzą. Nie można było tego powiedzieć o pani Iwonie, której umiejętności przychodziły trochę wolniej i zdarzyło się, że niezbyt udany efekt kilkudniowej pracy chciała wyrzucić do pieca.
— Bardzo zazdrościłam naszej istruktorce, pani Bronisławie, jej talentu. Powiem, że była to taka pozytywna zazdrość, ale ja postanowiłam mocno, że dorównam jej umiejętnościom. Dziś myślę, że mi się to udało — dodaje Iwona Bral.
Jak się okazuje, w technice frywolitek można wykonywać przeróżne rzeczy — nie tylko serwety, narzuty, kamizelki, bolerka czy kołnierzyki. Z frywolitkowego splotu można wykonać delikatne formy przestrzenne — ozdoby choinkowe, figury szachowe, biżuterię, czapki damskie i kapelusze, a nawet dziecięce buciki i dewocjonalia. Koronczarki zgodnie mówią, że wykonywanie frywolitkowej odzieży, np. długiej kamizelki, trwa od 4 miesięcy do pół roku. Swoich artystycznych wytworów koronczarki nie sprzedają, chociaż jest sporo chętnych na jedyne w swoim rodzaju wyroby.
— Robimy wszystko dla własnej satysfakcji i chętnie pokazujemy nasze frywolitki szerszej publiczności. Jak się podobają, to się bardzo cieszymy — dodają panie Bral.
Przy różnych okazjach nowomiejskie koronczarki zakładają frywolitkową odzież, którą własnoręcznie wykonały. Najczęściej jednak koronkowe bolerka, kamizelki i misternie wykonane fantazyjne czapeczki prezentują na uroczystościach, jarmarkach rękodzieła i festynach. Znawcy tej sztuki podziwiają artystyczny talent nowomieszczanek, pytają o szczegóły powstawania frywolitkowych dzieł, wpisują do ich kroniki swoje spostrzeżenia i gratulacje.
Dość ciekawą przygodę z frywolitkami w roli głównej przeżyła Iwona Bral, która wyjechała na wycieczkę śladem sanktuariów Europy.
— Gdy byłam w Portugalii, poszłam z koleżanka do restauracji, gdzie biesiadowało sporo osób. W pewnym momencie usłyszałam szepty ze strony damskiego towarzystwa, gdzie przewijało się słowo frywolite, frywolite... Potem podeszła do nas jedna z pań i zapytała, czy frywolitkową kamizelkę, która miałam na sobie, zrobiłam sama? Odparłam, że tak. Wtedy, ku mojemu zaskoczeniu, wszyscy w geście gratulacji zaczęli klaskać. Tego momentu nie zapomnę. Była to bardzo miła sytuacja, o której nie zapomnę — mówi Iwona Bral.
— Zawsze z zainteresowaniem na jarmarkach i festynach oglądam frywolitki koronczarek z Nowego Miasta. Podziwiam precyzyjne robótki, które podobno wymagają wielkiej cierpliwości i artystycznej duszy. To rzadkie dziś hobby i zanikające. Dobrze, że są osoby, które taką tradycję pielęgnują — uważa Aldona Jercha, mieszkanka Kurzętnika.

Na święta Bożego Narodzenia panie zawsze stroją domową choinkę bombkami i innymi świątecznymi figurkami zrobionymi z koronki. — Również od kilku lat nasze prace zdobią choinkę w bazylice nowomiejskiej i tak jest w tym roku — opowiada Lidia Bral.
Stanisław R. Ulatowski


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5