Niczym chomik w kółku wybiegał ponad 100 kilometrów

2022-09-22 11:59:25(ost. akt: 2022-09-22 12:47:04)

Autor zdjęcia: Aneta Mikulska, archiwum Mariusza Bartkowskiego

Biega wokół jezior, pokonuje kilometry w szczytnych celach, fotografuje i ... chyba nigdy się nie zatrzymuje. Tym razem wybrał się na zawody w formule Backyard.
Na terenie Pałacu w Jabłonnie odbyła się pierwsza edycja Backyard Ultra Polska. Zawodnicy rywalizowali na pętli o długości około 6,7 km, którą pokonywali ruszając na trasę o każdej pełnej godzinie. Zawody w formule Backyard odbyły się w Polsce po raz pierwszy, na starcie znalazł się Mariusz Bartkowski, który ten start wspomina jako perwersyjną przyjemność. Można się zatem domyślać, że łatwo nie było.

— Była to formuła inna od dotychczasowych mi znanych, bo w tych zawodach szybkość biegu ma marginalne znaczenie. W ciągu godziny należy pokonać pętlę o długości 4,167 mili (6.706 km). 5 okrążeń to 33,5 km, 10 okrążeń - 67 km, 15 okrążeń – 100,6 km, 24 okrążenia - 100 mil (160km) itd. Jeśli szybko idziesz to dasz radę tyle pokonać — wyjaśnia Mariusz Bartkowski i podkreśla, że to bieg w którym nie wygrywa najszybszy.

Powstaje pytanie, na czym polega trudność? Nie ma limitu dystansu, nie ma znaczenia prędkość. Zatem co powoduje, że były to zdecydowanie trudne zawody?

— Biegasz tak długo aż opadniesz z sił lub odpadną wszyscy zawodnicy oprócz ciebie albo nie zdążysz stanąć na starcie o kolejnej pełnej godzinie. I jest tylko jeden zwycięzca. Pozostali otrzymują status DNF, czyli że biegu nie ukończyli — mówi Mariusz — Każdy musiał znaleźć swój złoty środek tempa biegu. Mi przyszło to dość łatwo i naturalnie. Wszystkie pętle miałem równe i pokonane między 37 min 45 sek a 39 min 49 sek. Co ciekawe najwolniejsza była pierwsza pętla. Dotychczasowy rekord Polski wynosił 26 pętli i nie ukrywałem, że moim celem minimum było 27 pętli.

Mariusz Bartkowski to doświadczony zawodnik, podjął wyzwanie dobrze przygotowany, spokojnie, z bagażem sportowej dojrzałości. Mimo, że zadanie jakie miał do wykonania to bieganie w kółko. — Jak chomik w swoim kółeczku – wspomina z uśmiechem i zaznacza, że do 10 okrążenia nie miał żadnych problemów. Do czasu ...

Obrazek w tresci

— Najpierw pojawił się odcisk, który szybko przekułem i już po kolejnych 2 kilometrach zapomniałem, że w ogóle miałem taki problem. Drugi problem to taki, że mimo gorąca do tej pory zeszło niewielu zawodników. Liczyłem, że do 15 okrążenia dotrwa 25 % zawodników, a tutaj większość wyglądała dość rześko — relacjonuje Mariusz dla którego prawdziwe problemy zaczęły się na 11 pętli.

— Zaczął doskwierać mi coraz większy ból mięśnia dwugłowego uda. Szybko skorzystałem z pomocy fizjoterapeuty, po czym wykręciłem najszybszy czas okrążenia, a był to już 80 kilometr biegu. Także i po tym okrążeniu położyłem się na 4 minuty na stół do masażu. Niestety dowiedziałem się, że masażyści wrócą dopiero rano i od teraz będę musiał radzić sobie sam. Na 15 pętli ból jednak powrócił, ale nie poddałem się — wspomina zawodnik, który ostatecznie ukończył bieg po 16 godzinach, pokonując w sumie 110 kilometrów, zajmując 26 miejsce w Mistrzostwach Polski Backyard Ultra Polska na 65 osób. Zwyciężył Piotr Łuszcz, który zaliczył największą liczbę okrążeń i z wynikiem 249 km ustanowił rekord kraju. Rekord świata w tej formule to 90 pętli.

— Dziękuję głównie Agnieszce Koprowskiej za najlepszy support na świecie, Piotrowi Ferszt i Krzysztofowi Mańkowskiemu za dodatkową pomoc, Dawidowi Anzel za użyczenie sprzętu, Pawłowi Żuk za bardzo dobrą organizację, gabinetowi fizjoterapii, masażu i terapii naturalnej Medifit za postawienie mnie na nogi i możliwość kontynuacji biegu oraz wszystkim zawodnikom za wspaniałą rywalizację — podsumowuje Mariusz Bratkowski.

Gratulujemy niezwykłego startu i czekamy na kolejne relacje z biegowych ścieżek.

red.
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5