Dygnitarze partyjni pozdrawiali pierwszomajowy pochód

2020-05-01 13:09:12(ost. akt: 2020-05-02 11:40:59)
Trybuna honorowa na nowomiejskim rynku

Trybuna honorowa na nowomiejskim rynku

Autor zdjęcia: Archiwum

Trochę wcześniej urodzeni do dziś maja w pamięci pierwszomajowe pochody, które były demonstracją przywiązania do socjalistycznego systemu i partyjno-państwowych przywódców. Jednak po "oficjałkach" z nudnymi przemówieniami wszyscy spotykali się na ludowych festynach i zabawach.
Po II wojnie światowej władze dużo uwagi poświęcały obchodom Święta Pracy. Miał to być dzień, w który obchodzi cała klasa pracująca miast i wsi. Wszyscy więc zmierzali do Nowego Miasta, aby wziąć udział w pochodzie pierwszomajowym, który był manifestacją wszystkich ludzi pracy. Czyniono to dobrowolnie lub pod presją dyrektora czy kierownika. Osoby, które zrezygnowały z zaszczytu przedefilowania przed trybuną (z której miejscowe władze i dygnitarze partyjni pozdrawiali przechodzących) mogli liczyć na przyhamowanie kariery czy nawet utratę premii. Ze wsi przyjeżdżano na przyozdobionych przyczepach rolniczych, a nawet ustrojonymi zielonymi gałązkami wozami konnymi.
Władza przemawiając do ludzi chwaliła się tym co zostało zrobione w ostatnim roku lub jakie zobowiązania zostały podjęte na następny rok. Trybuny budowano najczęściej na rynku lub koło siedziby partii przy ówczesnej ulicy Świerczewskiego, a dzisiejszej Grunwaldzkiej.

Wszyscy w pochodzie
Wcześnie rano odświętnie ubrani ludzie docierali do swoich zakładów pracy, gdzie zaopatrywano ich w sztandary w barwach narodowych i obowiązkowo czerwone. Przydzielano też transparenty z hasłami propagandowymi.
Po uformowaniu szyku cały zakład pracy na czele z dyrekcją i sekretarzem zakładowej organizacji partyjnej oraz aktywem ruszał do pochodu. Z niesionych haseł można było się dowiedzieć jak i z kim budować socjalizm. Często transparenty informowały o zobowiązaniach, które podejmował dany zakład pracy. Niektóre firmy przygotowywały specjalne platformy na ciężarówkach z wystawami prezentującymi prowadzoną działalność.

Potem był zakrapiany festyn
Po zakończeniu pochodu uczestnicy mogli się bawić na licznych festynach odbywające się w mieście. Zabawa i biesiadowanie, najczęściej odbywały się pod gołym niebem i trwały do wieczora. Każdy mógł dobrze zjeść i napić się, także czegoś mocniejszego w przygotowanych stoiskach gastronomicznych. Można było też potańczyć przy lokalnej kapeli.
Jako, że do miasta zjeżdżali mieszkańcy całego powiatu, łatwo było spotkać kolegów i znajomych miło spędzając z nimi czas na biesiadowaniu i zabawie. Często balowanie kończyło się potężnym kacem i z trudem wstawało się do pracy.
Krzysztof Kliniewski


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5