Nowemiasto w świetle historji, czyli trochę ciekawostek z dawnych lat

2018-12-29 13:50:11(ost. akt: 2018-12-29 13:57:59)
Rycina z panoramą Nowego Miasta z 1655 roku

Rycina z panoramą Nowego Miasta z 1655 roku

Autor zdjęcia: Archiwum "GN"

Ciekawy tekst zamieściła gazeta „Młody Gryf”, tygodnik dla młodzieży wydawany w latach międzywojennych w Toruniu. Artykuł zawiera wiele mało znanych wątków z historii Nowego Miasta. Zachowujemy pisownię oryginalną.
Nowemiasto należy do bardzo starych osad. Według zapisków dawnych kronikarzy gród ten założony został w r. 1325 przez chełmińskiego mistrza ziemskiego Ottona v. Lutterberg. W tymże roku powstał okazały kościół farny, z cegły, z wysoką, czworoboczną wieżą, która panuje nad całą okolicą, również zabudowaną przez Krzyżaków.

Przez pewien czas miastem zawiadywali wójtowie (ok. 1343). Jako wojsko zaciążne walczyli nowomieszczanie i mieszkańcy Bratjana pod jedną chorągwią, na której widniały jako godło trzy złączone rogi jelenie. Chorągiew ta razem ze zwycięstwem dostała się wraz z innym łupem w ręce Polaków, którzy wojska krzyżackie ścigali aż po mury grodu nowomiejskiego, je zburzyli i miasto objęli w prawowite posiadanie.W wyniku umów pokoju toruńskiego znów miasto objęło krzyżactwo, które zastrzegło sobie władzę nad grodami.

W sierpniu 1414 r. przyszło do ponownej wojny. Z powodu niewyzyskania zwycięskiego boju na polach Grunwaldu, Krzyżacy na tyle wzmocnili się orężnie, że szturmy wojsk polskich na potężne mury i baszty Nowegomiasta pozostają bez skutku. Według krzyżackich ksiąg szkodowych miasto w tem oblężeniu znaczne poniosło straty i to przez spalenie domów i stodół poza murami 2000 grzywien szkody, na bydle i sprzętach 2580 grzywien. Były i straty w ludziach — 10 zabitych, 2 zaginionych. Bratjan natomiast został przez wojska Jagiełły zdobyty, a Krzyżacy odrzuceni aż pod Lubawę. Nie udało się jednak wówczas na trwałe obsadzić w tej okolicy władz polskich, pomimo zdobycia zamku w Golubiu, podczas oblężenia którego zgięło wielu rycerzy krzyżackich. Cała wojna 1414 r. otrzymała smutne miano głodowej, gdyż zakon w szale zemsty niszczył i pustoszył „własny” kraj. Zapewne i Nowemiasto w tym okresie klęsk i głodu nie ocalało spośród zajmowanych przez Krzyżaków grodów. Różne koleje przechodziło miasto w wojnie 13 - letniej. Po bitwie pod Chojnicami w r. 1454 objęli je Krzyżacy i stworzyli z niego ważny punkt strategiczny. Załogą miejską dowodził w r. 1454 Ulryk v. Kinsberg.

Rok 1457 notuje nam incydent, który rzuca ciekawe światło na silnie wybujałe współzawodnictwo międzymiastowe a zarazem na żywy udział, jaki brało wówczas mieszczaństwo w życiu politycznem, okazując czynnie swe sympatje dla tej czy innej strony walczących.
W r. 1457 nastąpił tu przez członków kapituły chełmińskiej, popleczników Zakonu, wybór biskupa, Andrzeja Lantberga, lecz gdy ten umarł, część kapituły, Polakom przychylna, obrała oficjała Bartłomieja, którego papież potwierdził (script. rer. Pruss. IV).

Mieszkańcy Brodnicy i Ziemi Dobrzyńskiej zorganizowali zbrojny napad na niespodziewających się niczego złego nowomieszczan, którym zarzucali ciążenie ku zakonowi. Jako łup wojenny uprowadzili napastnicy trzody pasącego się na łąkach podmiejskich bydła. Zaskoczeni byli tym nagłym najazdem, spokojni mieszkańcy Nowegomiasta ani się nie spostrzegli, jak żywy ich dobytek znalazł się niemal dwie mile daleko za miastem. Nie dali jednak za wygraną, i uzbroiwszy się, w mgnieniu oka ten w kuszę, ów w miecz, inny w halabardę - hejże na Brodniczan. Dopadli swoich stad, a tamci ani rusz oddać. Więc wzięli się tego do skóry najeźdźców i stoczyli z nimi formalną walkę. Zapadła noc i gęstym mrokiem pokryła walczących. Zaczęła gęsto kosić śmierć po obu stronach.

Jeśli wolno nam wierzyć niemieckiemu kronikarzowi, to pono w zaciętej tej walce zginęło aż 150 ludzi! 30 - tu wraz z kapitanem brodnickiego kasztelu wzięto do niewoli. W ciemnościach pomieszały się szyki walczących, tak że wielu dopiero o świcie wróciło do swoich domów, wlokąc ze sobą licznych jeńców. Po stronie nowomieszczan straty były niewielkie. Dzielnie spisały się niewiasty, które pognały za uprowadzonymi trzodami bydła i nawet schwytały jednego giermka.

Po drugim pokoju toruńskim r. 1466 znajdowało się jeszcze Nowemiasto przez dwa lata w ręku zaciężnych żołnierzy, na których czele stali Fr. v. Hohennest i Krzysztof v. Bork, którzy wzięli miasto w zastaw za niewypłacony żołd. Lecz król polski nie zapomniał o uwolnieniu miasta z rąk obcych. Pozbywszy się nawału trosk, na drugim zjeździe z namiestnikiem Henrykiem v. Plauen w Malborku 1468 r. wydał król zakonowi Nibork, obejmując wzamian od zakonu Nowemiasto i Bratjan. Odtąd Nowemiasto było w ręku polskiem, a że ta ręka dla miasta była dobrodziejstwem, dowodzi ulga, z jaką odetchnęło mieszczaństwo nowomiejskie, pozbywszy się żądnej złota i z łupieżczej gospodarki osławionej załogi krzyżackiej. Rozwinął się handel, przemysł i rzemiosło. Miasto rosło znacznie.
Aż do pierwszego podziału Polski Nowemiasto było stolicą powiatu nowomiejskiego, należącego do woj. chełmińskiego. Był to jego okres wzrostu, krzepnięcia sił i dobrobytu.

Atoli wplątane do nowej walki, którą wszczął król Olbracht, miasto znów opasane zostało pierścieniem nieprzyjaciela, który mury rozerwał i w r. 1521 miasto zdobył.
Rok 1628 stanowi w historji grodziska nowomiejskiego chlubną kartą. Pod mury miejskie podciągnęły wojska szwedzkie pod wodzą samego króla szwedzkiego Gustawa Adolfa. Zawrzała walka. Nieprzyjaciel, sądząc z pozorów liczył na to, że jednym silnym szturmem miasto weźmie. Lecz w doświadczenie wojenne bogate mieszczaństwo, zorganizowane w cechy, pokrzepione przywiązaniem do korony polskiej i wiarą w swe siły, odparło mężnie szturm. Jak piszą kroniki (Adlerhold), sam król Gustaw Adolf, rozwścieczony niepowodzeniem swych wojsk, wpadł nieopatrznie na przedpole i oberwał ranę w policzek. Szwedzi musieli oblężenia zaniechać.

Lecz oto rozgorzała druga wojna szwedzka. Nieopodal klęski Szwedzi ponownie pokusili się o zdobycie miasta. Nęciła ich pono legenda o wielkich skarbach, w jakie rzekomo zasobne było Nowemiasto, a zwłaszcza skarbiec przykościelny. Tym razem lepiej powiodło się najeźdźcy: obrabowano dużą część mieszczan z mienia, a skarby kościelne rozgrabiło świętokradcze żołdactwo szwedzkie.

Szczęśliwe czasy zapanowały dla mieszczaństwa za czasów wojewody Jana Pawła Działyńskiego, starosty nowomiejskiego. Działyński był człowiekiem wysokowartościowym pod każdym względem. Dbały o ład w okolicy, szczodry dla kościołów, był prawdziwym dobroczyńcą dla ludności, wyczerpanej wojnami i zdzierstwem Krzyżaków. W młodości swej kształcił się w krajowych i zagranicznych szkołach i władał trzema językami. Bawił na dworze Zygmunta III i był posłem w r. 1620 i 1629. W ówczesnej wojnie z Turkami walczył pod słynną buławą hetmana Chodkiewicza. Kiedy Szwedzi wpadli do kraju, stawił się na czele swych współobywateli z Nowegomiasta, Bratjana, Tylic i inn. wrogowi dzielnie, poczem zawarł, jako pełnomocnik, z nieprzyjacielem pokój.

W kościele nowomiejskim, otaczanym przez starostę Działyńskiego szczególną opieką, zachowało się sporo pamiątek, jak piękna dziś jeszcze kaplica Działyńskich, choć wielu obecnie pozbawiona ozdób. W r. 1694 został kościół tutejszy odnowiony, gdyż wskutek wojen szwedzkich znacznie był podupadł. Ostatni raz restaurowano go ok.1868. W ciągu lat utraciło Nowemiasto jedną kaplicę i prepozyturę św. Jerzego. Pierwsza, tzw. polska kaplica św. Wawrzyńca, stała na cmentarzu. W kościele odprawiało się polskie nabożeństwo, a za czasów krzyżackich — niemieckie. Później, kiedy Niemcy przejęli luteranizm, wynieśli się z fary, a pozostali tylko Polcacy - katolicy. Kaplicę, jako bezużyteczną, rozebrano i przeniesiono w r. 1610 do Chrośla, gdzie z niej zbudowali kościół.
Prepozytura św. Jerzego stała poza murami miasta, nieopodal bramy Bratjańskiej (dziś Łąkowskiej). Połączona ona była z cmentarzem i szpitalem. W czasie reformacji przywłaszczyli ją sobie innowiercy. Walący się w gruzy kościółek kazał biskup Gębicki zburzyć (r. 1610).

Szpital, dosyć obszerny i mocny, pozostał jeszcze na starem miejscu. Ale starosta bratjański Paweł Działyński, postanowił na opuszczonem miejscu wznieść nowy kościół. W r.1624 zezwolił biskup i nuncjusz papieski Lamelotti sprowadzić Ojców Reformatów, którym ojciec Działyńskiego już był ofiarował ogrody w Łąkach. Miał tam stanąć nowy kościół i klasztor. Lecz już w roku 1625 ucierpieli oni wiele od osławionych Lisowczyk, których sejm za liczne zbrodnie ogłosił jako bezecnych. Na własną rękę napadli oni na klasztor i miasto, paląc i rabując. Lecz doścignęła ich karząca ręka Pawła Działyńskiego, który kazał jednego dnia ściąć mieczem kilkuset Lisowczyków. Pochowano ich we wspólnej mogile za cmentarzem. Wzgórek nieznaczny określa miejsce kary.

Daleko więcej wycierpieli Ojcowie od Szwedów, którzy klasztor zburzyli, a zakonników rozpędzili. Jako tułacze błąkali się oni dopóty, dopóki P. Działyński nowego w Łąkach nie wzniósł klasztoru. Istniała około tego czasu kaplica zamkowa w Bratjanie, a przy starym kościele w Łąkach, który zgorzał, kaplica Opalińskich, Działyńskich i grobowa, które dziś już nie istnieją.
opr. ul

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5