Wieści od ojca Marka, który powrócił na Czerwoną Wyspę

2016-05-20 13:42:50(ost. akt: 2016-05-20 14:00:23)
Ojciec Marek Ochlak powrócił na Madagaskar

Ojciec Marek Ochlak powrócił na Madagaskar

Autor zdjęcia: Archiwum Marka Ochlaka

Otrzymaliśmy obszerną informację od ojca Marka Ochlaka, misjonarza rodem z Nowego Miasta Lubawskiego, który pracuje na Madagaskarze. Przedstawiamy ją Czytelnikom i Internautom "Gazety Nowomiejskiej".
Serdecznie pozdrawiam czytelników “Gazety Nowomiejskiej”, a szczególnie naszych nowomiejskich Parafian wraz z ich Pasterzami.

Od 16 kwietnia 2016 jestem już na mojej Czerwonej Wyspie. Przy tej okazji chciałbym na łamach naszej regionalnej gazety podziekować naszej nowomiejskiej społecznosci za wszelką życzliwość, jaką okazaliście mi podczas mojego roku sabatycznego. Podziękowanie to składam na ręce księdza Proboszcza Zbigniewa Markowskiego i księży tam posługujących. Dziekuję mojej rodzinie, przyjaciołom, parafianom i ludziom życzliwym za wszelkie dobro, które pomogło mi naładowac na nowo “misyjne baterie”, aby kontynuować moją misję na Madagaskarze. Wielkie BÓG ZAPŁAĆ! Liczę na dalszą życzliwość, a zwłaszca na Wasze duchowe wsparcie, którego najbardziej potrzebuję.

Po roku nieobecności na Madagaskarze zauważyłem dużą degradację tego pięknego kraju. Doskonale i trafnie wyrażają swoją opinię biskupi malgascy, którą to opinię pozwolę sobie poniżej przytoczyć: “Dramatyczną sytuację Madagaskaru przedstawił episkopat tego kraju na zakończenie swych obrad plenarnych. Biskupi z niepokojem zauważają szerzącą się przemoc, zakłamanie i zubożenie społeczeństwa. Zwracają uwagę na sytuację zwykłych obywateli pozostawionych własnemu losowi, częste porwania i egzekucje, a przede wszystkim zagrożenie suwerenności państwa.
Malgascy hierarchowie wskazują na niezdolność rządzących do rozwiązywania problemów, coraz to bardziej widocznych i niszczących ich kraj. Szczególną uwagę skupiają na wciąż rozpowszechnioną korupcję, zwłaszcza w zarządzaniu narodowymi bogactwami naturalnymi. Chodzi tu między innymi o nielegalne wykorzystywanie drewna różanego, złota i innych kamieni szlachetnych. Skarżą się na brak odpowiednich przepisów prawnych oraz poszanowania dla legislacji i wartości społeczeństwa Madagaskaru, „sprzedawanych” w zamian za nielegalne zyski, przy czym „ludność jest okłamywana”.
Podobny apel w sprawie tej plagi malgaski episkopat wystosował już w ubiegłym roku. Zwrócono wówczas uwagę na szerzenie się „kultury korupcji”, oszustwa wyborcze oraz używanie kłamliwych informacji, by aresztować obrońców wolności, co podważa autorytet państwa.”

Jestem tu kilkanaście dni, a już doświadczyłem tej atmosfery wewnętrznego kryzysu i pogłębiającej się biedy. Po kilku dniach pobytu w stolicy, wyruszyłem w kierunku mojej przyszłej diecezji Morondava, gdzie mam pracować. Ze stolicy Antananarivo wyjechaliśmy o 5.00 rano, aby przebyć 650 km. Zrobiliśmy to w 12 godzin — i tak nieźle jak na stan drogi. Kiedy instalowałem się w naszej już istniejącej misji pod wezwaniem świętego Jana Pawła II , powoli otwierały mi się oczy na sytuację w tym kraju.
Kiedy odwiedzałem chorych w szpitalu, gdzie oprócz łóżka trzeba wszystko ze sobą przynieść, prześcieradło poduszkę ręcznik itd., spotykałem różnych chorych. Byli chorzy na malarie, tyfus, bilarziozę i inne choroby. Ale spotykałem na chirurgii ludzi postrzelonych kulą z broni palnej. To świadczy o napadach z branią palną w regionie. Podszedł do mnie ojciec 15-letniego chłopaka, proszący o pieniądze na leki po wyciagnięciu kuli z ramienia syna. Został postrzelony przez dahalu (tak nazywają się bandyci), którzy napadli na ich spichlerz ryżowy, a chłopak bronił dobytku. Madagaskar staje się bardzo niebezpieczny, gdyż ci którzy nim zarządzają nie dbają o bezpieczeństwo obywateli.

Następnym etapem była podróż do naszej przyszłej misji Befasy, prawie 50 km od Morondava, gdzie obecnie mieszkam. Pojechalismy z ojcem Adamem Szulem, ekonomem naszej Delegatury wynajętym samochodem. Prawie 4 godziny drogi piaskami i trzeba się przeprawić przez szeroką rzekę Kabatomena. Można ją przejechać samochodem terenowym tylko w okresie suchym. Trzy miesiące w roku droga jest nieprzejezdna z racji wysokiego stanu rzeki. Pierwsze wrażenia po przybyciu do miasteczka Befasy (bo to jest miasto !!!), było nieciekawe, społeczność liczy prawie 600 osób. Miasteczko brudne, domy niezadbane, nie ma zieleni, drogi piaskowe, budynek szkoły publicznej bez drzwi, okien i ławek — ponoć wszystko ukradziono! Ludzie mówią, że złodzieje biorą się za sufit! Mimo to widać budynek żandarmerii, brudny i zaniedbany. Jest też merostwo, budynek szpitalny — widok nieciekawy. Ludzie mówią, że czasem pojawia się lekarz. No i wreszcie zbliżamy się do misji, do Kościoła, a raczej do jednego budynku, murowanego, dość dużego, częściowo się rozwalającego. Nie ma domu misjonarskiego, oczywiście oprócz domu bożego wymagającego gruntowego remontu.

Patrząc na to wszystko wstępuje we mnie misjonarski optymizm, kiedy przed Kościołem widzę figurkę św. Tereski od Dzieciatka Jezus, ustawioną na kilku kamieniach. To ona nas Oblatów wita na swoich włościach, a wiec jest już dobrze, to miejsce jest dla Misjonarzy. Kiedy widzę mrowie dzieci wychodzących z budynku, który nazwałem Kościołem, mój optymizm się potęguje. Dzieci to przecież przyszłość misji, a wiec jest w kogo inwestować. Kiedy wspólnie z ojcem Adamem Szulem, naszym ekonomem prowincjalnym, weszliśmy do środka budynku, zobaczyliśmy kilka pomieszczeń, które były klasami dla dzieci. Pomieszczenie, które było z ołtarzem i tabernakulum, również było klasą szkolną. Dzieci u Pana Jezusa, nic dodać, nic ująć ! Prezbiterium od reszty Kościoła było oddzielone jakąś firanką.

Kolejne zaskoczenie, a jednocześnie wyzwanie, to właśnie ta szkoła. Totalny prymityw, połowa dzieci w pomieszczeniach nie ma ławek ani biurek szkolnych, tylko piszą na półleżąco na posadzce, może to styl rzymski ? Ale oczywiście dzieci są radosne i uśmiechnięte — chodzą przecież do szkoły nie tak jak inne dzieci, których na to nie stać. Dlaczego nie stać? Rodzice nie są w stanie zapłacić parę groszy za naukę, a do tego trzeba kupić przybory szkolne, jakieś ubranko i inne rzeczy.
Kiedy odwiedzamy kolejne klasy zauważyłem, że jeden nauczyciel prowadzi w tym samym czasie dwie klasy. Znowu pytanie dlaczego? Odpowiedz jest prosta, ludzi nie stać na zatrudnienie więcej nauczycieli. Niesamowite! Na dzień dzisiejszy szkoła ma 3 nauczycieli i prawie 140 dzieci, od zerówki do 4 klasy.
Od razu planujemy zrobienie ławek i stolików dla dzieci, ale oczywiście nie w tym miasteczku, tylko w Morondava. Tu na miejscu chętnych na zrobienie byłoby dużo, ale trwałość tego sprzętu na pewno byłaby ograniczona. Ale pojawiła się kolejna myśl, aby w przyszłości pomyśleć o małej szkole stolarskiej, tym bardziej, że drzewa w tym regionie jeszcze troszkę pozostało. Wszystkich drzew nie wypalono, niestety taka jest gospodarka wyniszczania lasów, aby mieć żyzną ziemie na uprawy.

Najbardziej popularnym środkiem lokomocji w tym regionie są byki zaprzęgnięte do dwukółki. Drogi są piaskowe, a wiec ten typ lokomocji ekologicznej najbardziej się sprawdza. Aby się przemieszczać od wioski do wioski, misjonarze często korzystają z tej „Toyoty” o mocy dwóch byków mechanicznych o napędzie naprawdę ekologicznym. Na razie też nie mam środka lokomocji, a więc już się zaprawiam i robię prawo jazdy na byczym zaprzęgu, co możecie oglądać na załączonym w artykule zdjęciu. Za którym podejściem zdam, poinformuje w następnym artykule!
W Niedziele Zesłania Ducha Świętego biskup diecezji Morondawa Marie Fabien Raharilamboniaina (fajne nazwisko co ?) oficjalnie ogłosił, że Oblaci zaczną organizować nową misję od 27 listopada 2016. Do tego czasu będziemy przygotowywać potrzebne sprzęty i szukać funduszy na budowę domu misjonarskiego, szkoły a następnie małego szpitala. Do tego czasu będę mieszkał w naszej misji w Morondava, którą otworzyliśmy trzy lata temu. Misja jest pod wezwaniem naszego Kochanego świętego Jana Pawła II. Mamy też relikwię krwi świętego i jest to sanktuarium, gdzie przychodzą liczni pielgrzymi. Mile wspominam wtorki w naszej parafii, gdzie uczestniczyłem we Mszy św. przy ołtarzu świętego Jana Pawła II z katechezą Księdza Proboszcza o rodzinie, na podstawie encykliki „Familiaris Consortio” oraz piękną litanią do narodu polskiego.

Fundusze zebrane w naszej parafii będą przeznaczone na sprzęty wyposażenia szkoły, odnowienie budynków, pomoc w wykształceniu jeszcze dwóch nauczycieli i zakup przyborów szkolnych na rok 2016/2017. Bardzo dziękuję za Wasza hojność okazaną w Niedziele Bożego Miłosierdzia, tuż przed moim powrotem na Madagaskar.

Zachęcam do naszego wspólnego budowania misji w Befasy. Są w naszym mieście ludzie, którzy mają duże firmy transportowe, stolarskie i nie tylko, podzielcie się z ubogimi na Madagaskarze. Niech to będzie gest solidarności z Waszej strony w tym Roku Bożego Miłosierdzia z ubogimi na Madagaskarze. Wspomóżcie ziomka, który będzie mogł pomagać biednym Malgaszom, jeśli sami mu pomożecie. Jeśli się ktoś zdecyduje, to proszę o kontakt mailowy: mochlak@me.com.
Pozdrawiam wszystkich nowomieszczan bardzo serdecznie i nie zapominajcie o swoim ziomku w modlitwie, aby mocno obmodlić fundamenty tej nowej misji.
Z wyrazami wdzięczności za wszelka dobroć mi okazywaną i za wspólne głoszenie Ewangelii na Madagaskarze, zapewniam o pamięci w modlitwie.

Z misjonarskim błogosławieństwem.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5